New Dead City
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.


Nowe, powojenne oblicze NYC.
 
IndeksLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

 

 Charlie Wilford

Go down 
AutorWiadomość
Ira

Ira



Charlie Wilford Empty
PisanieTemat: Charlie Wilford   Charlie Wilford EmptyPon Kwi 06, 2015 2:06 am

Charlie Wilford

Matthew McConaughey

szczegóły


Imiona: Charles Vincent
Nazwisko: Wilford
Data urodzenia (wiek): 25 grudnia 1660 (355 lat)
Miejsce zamieszkania: Londyn/Nantes
Klan: Page od strony brytyjskiej
Pokolenie: IV
Pozycja w klanie: Doradca
Stan cywilny: Wolny

cechy






biografia


Historia Wilforda sięga grudnia 1660 - ściślej rzecz ujmując Bożego Narodzenia, bo wtedy bowiem Henry Somerset, książe Beaufort i Mary Capel, córka barona doczekali się swojego drugiego syna, którego nazwali Charles. Starszy potomek na początku lat 60 XVII wieku ciężko zachorował i umarł ku wielkiej boleści rodziców, a zwłaszcza ojca, który od samego początku widział w Henry'm Jr. swoje odbicie i liczył na niego, jako swojego dziedzica. Charlie natomiast wdał się w matkę. Miał w młodzieńczych latach bardzo dziewczęcą, delikatną urodę, ciemne, kasztanowe oczy oraz tego samego koloru bujne loki na głowie. Był malcem, który wszystkich mimowolnie rozbrajał, przez co wiele uchodziło mu płazem. Zarówno matka, jak i opiekunki nie były w stanie konsekwentnie go wychować, zupełnie tak, jak gdyby chłopaczek rzucił nań jakiś urok. Z ojcem jednak nie było tak łatwo, bo mężczyzna ten był twardym człowiekiem i twardą ręką zamierzał wykreować godnego siebie następcę. Przez to ich relacje nigdy nie należały do dobrych, ani bliskich.
Zamiary ojca nie ziściły się w pełni. Charles Somerset zamiast zainteresować się sprawami, jakie w późniejszym czasie miały go dotyczyć, jako władcy ziemskiego, oddawał się nadwornym romansom, przyjemnościom i rozrywce. Robił to po części na przekór ojcu, ale też nie dało się ukryć, że miał słabość do kobiet, a one do niego. Niewiele go dzieliło od nadania mu trafnego tytułu brytyjskiego Casanovy, ale cierpliwość rodziców skończyła się. Postanowili oni znaleźć narzeczoną dla syna i tak też się stało. Wybór padł na Rebeccę Child, dziewczynę z arystokratycznej rodziny, jednak niegrzeszącą urodą, jak gdyby miała ona stanowić pokutę dla młodzieńca prowadzącego do tej pory rozwiązłe życie. Działanie to poskutkowało. Charles wziął ślub mając 22 lata i choć zdarzały się kochanki, to wszystko to starannie ukrywane mieściło się w ówczesnych ramach moralności. Po dwóch latach małżeństwa Rebeca urodziła syna Henry'ego, a następnie po paru latach córkę - dla urozmaicenia - Henriettę.
Młody arystokrata nie wyniósł z domu dobrego obrazu ojcostwa i nie skupiał się szczególnie na swoich dzieciach pozostawiając je w rękach matki i opiekunek. Sam w tym czasie miał już wiele obowiązków, które zajmowały mu czas. Wspierał rozwój Uniwersytetu Oksfordzkiego, przez pewien czas zasiadał w Izbie Gmin, a w latach 1683-1691 był w komisji Kompanii Wschodnioindyjskiej. Przez dwa lata pełnił również funkcję pułkownika pułku muszkieterów swojego ojca. Nosił tytuł markiza Worcester i jasnym się wydawało, że po śmierci ojca stanie się księciem Beaufort.
Mając 33 lata zakończył swój żywot doczesny w sposób nagły i nieprzewidywany. Oficjalnie mówi się, że w czasie podróży został napadnięty w celu rabunkowym. Woźnicę znaleziono na miejscu martwego, natomiast ciała markiza Worcester nie odnaleziono. Po roku od zaginięcia uznano go za zamordowanego i odbył się uroczysty pogrzeb. Jego grób znajduje się w Raglan w hrabstwie Monmouthshire.
Według większości 13.VII.1693 roku był dniem, w którym historia Charles'a Somerset'a zakończyła się na dobre. Spodziewacie się pewnie, że tak jednak nie było. I słusznie. Co więc naprawdę wówczas zaszło?

Woźnica raptownie zatrzymał powóz, konie zarżały nerwowo.
- Co Pan tu robisz? - wykrzyknął sługa do kogoś. Była późna, mglista, po lipcowych deszczach, noc. Charles otworzył oczy, gdyż nie spał - warunki ku temu nie sprzyjały. Słysząc słowa zbliżył się do szyby i wyjrzał przez nią. Na poboczu stał postawny mężczyzna w eleganckim płaszczu i kapeluszu, które wskazywały na lepsze pochodzenie. Nieznajomy był tu najwyraźniej sam, nawet konia zdawać się nie miał, a do jakiegokolwiek miasteczka kawał drogi. Były to tereny podmokłe, nienadające się do czegokolwiek, jedynie droga tędy przebiegała, nic więcej.
- Koń mnie zrzucił i uciekł, jak opętany. - odparł napotkany jegomość zdejmując kapelusz z głowy. Był to człowiek niewątpliwie starszy nieco od Charles'a. Sprawiał wrażenie uczciwego, a jego głos choć wydawał się oschły, wyprany z emocji budził zaufanie. W całej tej sytuacji było coś, co mogło jednak wzbudzić wątpliwości, aczkolwiek woźnica nie zwrócił na to uwagi i bezmyślnie zatrzymał się pokazując dobre serce. Człowiek
stał w bezruchu cały czas, jak gdyby czekał właśnie na nich, do tego ten stoicki spokój w jego zachowaniu mimo całego zajścia, o jakim wspomniał. Inny czym prędzej podążałby w jednym z dwóch kierunków, a ten?
Somerset niewiele myśląc otworzył drzwiczki od karety i wychylił się zza nich. - Proszę! Proszę wsiadać, podrzucimy Pana do najbliższej gospody. - zaoferował, gdyż nie widział innej możliwości. Minąć człowieka, którego spotkał pech o tej godzinie w podróży było zwykłym chamstwem.
Nieznajomy skinął głową w podzięce wpychając kapelusz pod pachę i wsiadł do środka.
- Zaprawdę litościwy z Pana człowiek - odparł z uznaniem i niezaprzeczalnym wychowaniem - Nathan Page. - przedstawił się i wyciągnął dłoń ku młodemu arystokracie...

Powóz nie dojechał dużo dalej, nie minął żadnej gospody, a następnego dnia pewien kupiec natknął się nań. Woźnica leżał na ziemi martwy, a konie jak gdyby nic skubały trawę. Wewnątrz piękne obicia karety były całe zachlapane zaschłą już krwią, jak gdyby co najmniej trzech ludzi zostało w niej brutalnie zaszlachtowanych.

Początki nowego życia arystokraty nie były łatwe. Głód był wielki i nie do opanowania. Sumienie odzywało się dopiero po fakcie, gdy przed umazanym krwią Charles'em leżała kolejna martwa ofiara. Były to głównie prostytutki, które najłatwiej bez podejrzeń można było zaciągnąć do pokoju, a gdy zniknęły nikt ich nie szukał specjalnie, ani nie opłakiwał. Dopiero po kilkunastu latach od zmiany diety krwiopijca zaczął postrzegać śmiertelników jedynie jako swój pokarm, choć były wyjątki od tego. Mężczyzna nigdy nie zapomniał o swoim wcześniejszym, ludzkim życiu dopóki ostatnie z jego dzieci nie spoczęło w grobie. Dopiero wówczas mógł całkowicie odciąć się od swej, tak nierealnej już przeszłości.
Lata mijały, ale czas nie miał teraz najmniejszego znaczenia. Charles dojrzewał z roku na rok, niczym leżakujące w piwnicy wino. Sam nie zauważał w sobie żadnych zmian, gdyż następowały one bardzo powoli. Jeśli chodzi o sam wygląd, to był on tak niezmienny, jak malowidło na ścianie. Jedynie ubiór zmieniał się podążając za modą, a także otaczający go świat. Perspektywa zmieniła się całkowicie. Postęp parł naprzód, jak szalony, a obserwator był cały czas ten sam. Czasami ciężko było nadążyć za tym, co działo się poza umysłem.
Charlie musiał zmieniać co kilkanaście lat miejsce i tożsamość z wiadomych powodów. Nie przeszkadzało mu to, a wręcz przeciwnie - było to znaczące urozmaicenie w jego nie-życiu. Z doświadczeniem, jakie posiadł przez te wszystkie lata radził sobie bez problemu z kwestiami finansowymi, a ludzi, którzy podobno się zmieniali czytał niczym książkę. Nie były to istoty, które potrafiły zaskoczyć kogoś, kto spędził wśród nich tyle czasu.
Przez pierwszych kilkadziesiąt lat Page był niczym ojciec. Zresztą w świecie wampirów tak właśnie się nazywało osobę, która doprowadziła do przemiany. Był mentorem, który nauczył go, jak postrzegać i odnaleźć się w tym, teoretycznie niezmienionym, acz w praktyce odmiennym świecie. Utrzymywali kontakt z dłuższymi, czy krótszymi przerwami. Nie było jednak mowy by Charles odciął się zupełnie od Nathan'a mimo, że w kwestiach wychowawczych jego rola w pewnym momencie całkowicie się skończyła. Stanowili Rodzinę, w której wieloletnie relacje tworzyły nieprzerwalną więź.
W XIX wieku Somerset znalazł sobie pewnego rodzaju hobby. Poza kolekcjonowaniem kolejnych rezydencji rozrzuconych po całym świecie zaczął gromadzić też ogromną fortunę, a to za sprawą giełdy, którą traktował niczym hazard. Dlatego też jego osoba pod różnymi nazwiskami kręciła się w tej dziedzinie przez wiele, wiele lat aż do teraz. Był istotą potężną nie tylko ze względu na swój dar natury, ale także ze względu na majątek przekraczający marzenia śmiertelników. Oficjalnie był obecnie jednym z najbogatszych ludzi w Wielkiej Brytanii, ale w rzeczywistości jego bogactwo było o wiele większe za sprawą licznych skarbców i skrytek pochowanych na wszystkich kontynentach.

Większość krwiopijców sumiennie dbała o swoją prywatność. Nie szukali rozgłosu, czy popularności w żadnej dziedzinie. Charlie zachowywał się podobnie do pewnego czasu, kiedy to nagle zmienił zdanie. Kilka lat temu posługując się nazwiskiem Charles Vincent Wilford postanowił zaistnieć w świecie, ot tak, dla zabawy. Może uznał, że bezcelowe gromadzenie dóbr materialnych zaczyna go nudzić i zaczął uczęszczać na przeróżne bankiety i imprezy charytatywne. Wspierał akcje humanitarne nie szczędząc bogactwa, które i tak dalekie było wyczerpania. Tak hojną i dobroduszną (jeśli posiadał on jeszcze duszę) osobą zainteresowały się media i inni bogacze. Dość długo jego reputacja była nienaganna, a ludzie wywyższali go niemal do rangi świętego.
Jak to mówią, wszystko co dobre szybko się kończy i tak też było w jego przypadku. Ludzie łasi na jego fortunę w pewien sposób zapragnęli go wykorzystać i problemy zaczęły się piętrzyć, a i on sam nie był bezbłędny w swoim działaniu. W ten oto sposób jego śnieżnobiałe oblicze poszarzało pod natłokiem przeróżnych oskarżeń, które szybko wypłynęły z pomocą mediów na wierzch. Był oskarżany między innymi o molestowanie seksualne i zaginięcie kilku dziewczyn, i, choć poważnych dowodów na to nie było, jego wizerunek stał się mniej klarowny, a niepochlebne tematy dotyczące jego osoby w mediach coraz bardziej popularne.
Sam arystokrata nie okazywał żadnej skruchy. Mimo, że krytyka jego osoby wśród ludzi, jak i wampirów narastała on sam nie zamierzał przyznawać się do błędu i zmieniać swoje zachowanie. Ba! Mając za ojca Wielkiego Księcia Wampirów, a także władając ogromną fortuną był zbyt dumny i pewny siebie. Równocześnie dbał by jego wizerunek medialny był całkiem inny - święty!

Złośliwi twierdzą, że sir Nathan Page mianował swojego syna doradcą rodu, tym samym wysyłając go do Francji by odpocząć sobie od niego i przy okazji ukarać go tym awansem... Złośliwi, czy nie rację być może mają, zważywszy na fakt, że Księżna jest pochodzenia francuskiego, co nie wróży im miłej, owocnej współpracy.


charakter


Osobowość tak wiekowej istoty bez wątpienia jest bardzo złożona. Wpływ na jej ukształtowanie miała przeszłość i związane z nią doświadczenia. Charlie nie jest osobą łatwą do poznania i choć wielu uważa, że zna go dobrze tak naprawdę jest w błędzie. Jego charakter to zlepek wielu antagonistycznych cech. Niektóre z nich wypływają na wierzch, inne zaś dryfują głęboko w odmętach jego psychiki. Arystokrata jest wykwintnym aktorem, w którego zachowaniu często bardzo ciężko odróżnić prawdę od fałszu. Mogłoby się wręcz wydawać, że jego umysł podzielony jest na kilka postaci, co stwarza duży problem w jego ocenie.
Niektórym daje się bez problemu polubić, innych zaś od samego początku będzie on odpychać. Można by myśleć, że w ten sposób selekcjonuje osoby, z którymi chce utrzymywać bliższy kontakt. Jeśli chciałby zyskać przyjaźń bez trudu by to zrealizował, wierzcie na słowo.
Kwestie związane z ludźmi są dość banalne - są to istoty bardzo płytkie emocjonalnie i łatwe do zmanipulowania. Nieśmiertelni to inna bajka, bo ich charaktery są zazwyczaj równie złożone, co i usposobienie Wilford'a. Tych nie łatwo otumanić słówkami, czy gestami. Każdy z nich jest świadom, że uśmiech nie zawsze oznacza radość. Krwiopijcy w dużej mierze są podobni do polityków. Kłamstwo, obłuda i hipokryzja to ich domena dzięki której starają się pozyskać to, czego zapragnęli.
Charlie Wilford niejednokrotnie pojawiał się w telewizji, w tym udzielał również wywiady. Przez długi czas jego wizerunek był pozbawiony najmniejszej skazy. Był pewnego rodzaju celebrytą. Choć nie występował w filmach, ani nie był członkiem żadnego zespołu rockowego, a nastolatki nie piszczały na jego widok, to ludzie go uwielbiali. Przed kamerami i w blasku fleszy sprawiał wrażenie ideału - młody, przystojny, pewny siebie, aczkolwiek równocześnie dość skromny i dzielący się swym bogactwem z potrzebującymi. Na bankietach dusza towarzystwa, zawsze skupiał na sobie dużą uwagę i niezaprzeczalnie lubił to. Lubił zaskakiwać w pozytywny sposób, co tylko napędzało jego medialną reklamę. Kobiety ciągnęły do niego, a mężczyźni, cóż, mimo, że stwarzał groźną dla nich konkurencję, widzieli w nim równego gościa, a czasem nawet przyjaciela.
Kiedy pojawiły się względem niego mocne oskarżenia sporo ludzi zwątpiło w jego wiarygodność, przyjął wówczas rolę męczennika - osoby, którą źli ludzie zapragnęli pogrążyć. Do niczego się nie przyznawał, niczemu nie zaprzeczał, jak gdyby nie zamierzał ciągnąć tej medialnej burzy, a w pokorze czekał na ocenę organów sądowych. Równocześnie wydawał się bardzo spokojny o ten werdykt, zupełnie tak, jakby nie miał sobie nic do zarzucenia. Mimo, że te wydarzenia pogorszyły jego wizerunek znacznie, a w ludziach zasiały wątpliwości co do jego osoby, to dalej na balach charytatywnych jego popularność nie spadła. W żaden sposób tego nie odczuł.
Wizerunku medialnego, jakkolwiek tego byśmy nie chcieli nie można było nazwać szczerym. Tam wszyscy byli wspaniali poczynając od słów, a kończąc na charakteryzacji. Trzeba było spoglądać na to przez pewien pryzmat, by nie zamącić sobie w głowie tym wielkodusznym, bezwartościowym bełkotem.
Charlie używał jeszcze dwóch innych masek, jakie warto tu opisać. Pierwsza z nich była dość zbliżona do tej powyższej, aczkolwiek był w niej widoczny bardziej ludzki/wampirzy wymiar jego natury. Tutaj też pojawiały się liczne pomniejsze skazy, które były całkiem normalne - każdy takowe posiadał. Ta maska była przeznaczona głównie dla przyjaciół i dobrych znajomych, ewentualnie dla osób, które miały go polubić. Ten wizerunek nie przyprawiał o mdłości, jak poprzednik. Była to mieszanina grzeczności, wychowania, szarmancji i uroku osobistego, którym ten mężczyzna niewątpliwie się cechował, lecz na przeciw stał również cynizm, sarkazm, cięty język, drobne, żartobliwe złośliwości które były jednymi z ulubionych narzędzi Charlie'go i świadczyły po części o jego inteligencji i pewności siebie. I na tej płaszczyźnie był osobnikiem przyciągającym uwagę i przywołującym chęć bliższego poznania. Mężczyzna zdawał się otwarty i szczery, czasami wręcz do bólu. Sprawiał wrażenie osoby prawdziwie nadającej się na przyjaciela i muszę zdradzić - było to słuszne wrażenie. Dzięki temu, że przez tą maskę przelewało się najmniej fałszu można było liczyć na jego rady i szczerą pomoc. Bardzo mało osób mogło doświadczyć takiego Charles'a, niektórzy poznali tą maskę w połowie, drugą połowę stanowiła jego najgorsza strona - osobowość, której nie dało się polubić i dzięki której ten krwiopijca zyskał sobie spore grono wrogów.
Arystokrata jest niezwykle wybredny jeśli chodzi o towarzystwo i jeśli tylko ktoś mu nie przypadnie do gustu, wówczas nie patyczkuje się i pokazuje swoje najohydniejsze oblicze, na jakie go stać. Egocentryk, arogant i hipokryta są określeniami, jakie najbardziej tu do niego pasują. Dochodzi do tego też bezzasadna duma i chamstwo. Tak, cały czas mówimy o jednej osobie. Nie dajcie się zwieść. Charlie potrafi być prawdziwie przykry, jeśli tylko uzna, że na to zasługujecie (lub też ma zwyczajnie gorszy humor), a nierzadko się to zdarza. Oszczerstwa i kwaśno-gorzka ironia wypływająca z jego ust potrafi dogłębnie ranić i prowokować, a co najgorsze Wilford doskonale zdaje sobie z tego sprawę i wykorzystuje to, jeśli tylko widzi, że w ten sposób może coś osiągnąć. Jego plugawe słówka są w stanie mocno namieszać, nawet w głowach naprawdę twardych rywali. Traktuje rzeczywistość tylko na wpół poważnie, czasami wyłącznie dla zabawy zaczyna snuć i kombinować wplątując Was w intrygę pełną ślepych zaułków. Prawdziwy labirynt kłamstw. W połączeniu z jego talentem aktorskim, który jest niepodważalny bywa, że ciężko zdecydować w co wierzyć, a w co zwątpić. Jest osobą, której konflikty nie są straszne, a wręcz zaryzykowałbym stwierdzenie, że lubi je i lubi je powodować. Mężczyzna ten zna swoją wartość, a często także ją mocno zawyża, stąd też wynika fakt, że nie lubi się podporządkowywać. Mało kogo uważa za odpowiedniego, by kierować jego działaniami.
Jak widać Charles Wilford mimo, że nie jest ponadprzeciętnie rządny władzy doskonale odnalazłby się w roli górnolotnego polityka. Pamiętajcie też, że wszystko powyższe składa się na jego charakter. Nie jest więc powiedziane, że jego cechy będą się objawiać w konkretnym zestawieniu. Jest osobą lubiącą zaskakiwać i budzić mieszane uczucia.
Co w tym wszystkim jest zatem prawdziwe? Nie będę Wam zdradzać przedwcześnie. W końcu popsułbym zabawę.

ciekawostki


Przyzwyczajenie Charlie'go pozwala mu na picie wyłącznie krwi młodych, atrakcyjnych kobiet. Krwią innych zwyczajnie się brzydzi, choć w ostateczności pewnie by się przełamał. Po części wynika to stąd, że arystokrata pożywianie się wywyższa niemal do sfery seksualnej.

Charles nigdy nie miał tak zwanego żywiciela, bo jego apetyt, czy jak tam chcecie to nazwać, zazwyczaj nie pozwala mu na pozostawienie ofiary przy życiu. Wiąże się z tym pewna przykra historia, o której mężczyzna nigdy nie opowiada. Na początku XX wieku spotkał on nieziemsko piękną kobietę. Śpiewała w klubie o pomniejszej renomie. Tego wieczoru zamienili ze sobą raptem kilka słów, które jasno wskazywały na flirt. Choć dopiero co się poznali, to Brytyjczyk nigdy wcześniej nie czuł niczego zbliżonego do kobiety, jak do niej. Chciał ją mieć przy sobie i by móc sobie to zapewnić uzyskał zgodę na obdarzenie jej darem nieśmiertelności. Aby przemienić człowieka w krwiopijcę należy najpierw wypić jego krew, doprowadzając do stanu agonalnego. Wówczas należy dać wypić człowiekowi odrobinę swojej krwi. Somerset niestety po raz kolejny się zapomniał i zabił swoją piękność. Udręczał się niemiłosiernie długo, by w końcu wyprzeć to wydarzenie prawie całkowicie z pamięci.

Wampiry posługują się rodowym nazwiskiem w ramach uwidocznienia swojego szacunku, jak i dumy związanej z przynależnością do danej rodziny. Charles posługuje się oficjalnie nazwiskiem Wilford, ponieważ tak, czy inaczej co jakiś czas musi zmieniać swą tożsamość, ale czuje mocną więź ze swoimi krewnymi, a zwłaszcza z ojcem, co objawia się tym, że nazwiskami posługuje się zamiennie - w zależności od sytuacji. W towarzystwie pobratymców bardzo często przedstawia się, jako Charlie Page.

Jego najprawdziwszą pasją są kobiety i pieniądze. Te drugie pomnaża nieustannie, choć już sam pewnie pogubił się w rachunkach i nie wie ile ich ma.

Pomniejszym hobby są samochody. Mimo, że posiada ich ogromną liczbę, jeździ praktycznie wyłącznie swoim trzecim zakupionym samochodem - białym Lamborghini Countach z 1979 roku.

W ciągu swojego długiego nie-życia dużo podróżował i mieszkał w wielu miejscach. Posiada 73 nieruchomości mieszkalne rozlokowane na całym świecie. Niektóre z nich były długo nie odwiedzane przez niego i są w opłakanym stanie.

Zna kilka języków biegle, w tym oczywiście angielski, a także francuski, rosyjski i łacinę.




Ostatnio zmieniony przez Ira dnia Pią Kwi 10, 2015 2:16 pm, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry Go down
http://www.nocarz.mojeforum.net
Ira

Ira



Charlie Wilford Empty
PisanieTemat: Re: Charlie Wilford   Charlie Wilford EmptyWto Kwi 07, 2015 1:43 pm

Historia Wilforda sięga grudnia 1660 - ściślej rzecz ujmując Bożego Narodzenia, bo wtedy bowiem Henry Somerset, książe Beaufort i Mary Capel, córka barona doczekali się swojego drugiego syna, którego nazwali Charles. Starszy potomek na początku lat 60 XVII wieku ciężko zachorował i umarł ku wielkiej boleści rodziców, a zwłaszcza ojca, który od samego początku widział w Henry'm Jr. swoje odbicie i liczył na niego, jako swojego dziedzica. Charlie natomiast wdał się w matkę, miał w młodzieńczych latach bardzo dziewczęcą, delikatną urodę, ciemne, kasztanowe oczy oraz tego samego koloru bujne loki na głowie. Był malcem, który wszystkich mimowolnie rozbrajał przez co wiele uchodziło mu płazem. Zarówno matka, jak i opiekunki nie były w stanie konsekwentnie go wychować, zupełnie tak, jak gdyby chłopaczek rzucił nań jakiś urok. Z ojcem jednak nie było tak łatwo, bo mężczyzna ten był twardym człowiekiem i twardą ręką zamierzał wykreować godnego siebie następcę. Przez to ich relacje nigdy nie należały do dobrych, ani bliskich.
Zamiary ojca nie ziściły się w pełni. Charles Somerset zamiast zainteresować się sprawami, jakie w późniejszym czasie miały go dotyczyć, jako władcy ziemskiego, oddawał się nadwornym romansom, przyjemnościom i rozrywce. Robił to po części na przekór ojcu, ale też nie dało się ukryć, że miał słabość do kobiet, a one do niego. Niewiele go dzieliło od nadania mu trafnego tytułu brytyjskiego Casanovy, ale cierpliwość rodziców skończyła się. Postanowili oni znaleźć narzeczoną dla syna i tak też się stało. Wybór padł na Rebeccę Child, dziewczynę z arystokratycznej rodziny, jednak niegrzeszącą urodą, jak gdyby miała ona stanowić pokutę dla młodzieńca prowadzącego do tej pory rozwiązłe życie. Działanie to poskutkowało. Charles wziął ślub mając 22 lata i choć zdarzały się kochanki, to wszystko to starannie ukrywane mieściło się w ówczesnych ramach moralności. Po dwóch latach małżeństwa Rebeca urodziła syna Henry'ego, a następnie po paru latach córkę - dla urozmaicenia - Henriettę.
Młody arystokrata nie wyniósł z domu dobrego obrazu ojcostwa i nie skupiał się szczególnie na swoich dzieciach pozostawiając je w rękach matki i opiekunek. Sam w tym czasie miał już wiele obowiązków, które zajmowały mu czas. Wspierał rozwój Uniwersytetu Oksfordzkiego, przez pewien czas zasiadał w Izbie Gmin, a w latach 1683-1691 był w komisji Kompanii Wschodnioindyjskiej. Przez dwa lata pełnił również funkcję pułkownika pułku muszkieterów swojego ojca. Nosił tytuł markiza Worcester i jasnym się wydawało, że po śmierci ojca stanie się księciem Beaufort.
Mając 33 lata zakończył swój żywot doczesny w sposób nagły i nieprzewidywany. Oficjalnie mówi się, że w czasie podróży został napadnięty w celu rabunkowym. Woźnicę znaleziono na miejscu martwego, natomiast ciała markiza Worcester nie odnaleziono. Po roku od zaginięcia uznano go za zamordowanego i odbył się uroczysty pogrzeb. Jego grób znajduje się w Raglan w hrabstwie Monmouthshire.
Według większości 13.VII.1693 roku był dniem, w którym historia Charles'a Somerset'a zakończyła się na dobre. Spodziewacie się pewnie, że tak jednak nie było. I słusznie. Co więc naprawdę wówczas zaszło?

Woźnica raptownie zatrzymał powóz, konie zarżały nerwowo.
- Co Pan tu robisz? - wykrzyknął sługa do kogoś. Była późna, mglista, po lipcowych deszczach, noc. Charles otworzył oczy, gdyż nie spał - warunki ku temu nie sprzyjały. Słysząc słowa zbliżył się do szyby i wyjrzał przez nie. Na poboczu stał postawny mężczyzna w eleganckim płaszczu i kapeluszu, które wskazywały na lepsze pochodzenie. Nieznajomy był tu najwyraźniej sam, nawet konia zdawać się nie miał, a do jakiegokolwiek miasteczka kawał drogi. Były to tereny podmokłe, nienadające się do czegokolwiek, jedynie droga tędy przebiegała, nic więcej.
- Koń mnie zrzucił i uciekł, jak opętany. - odparł napotkany jegomość zdejmując kapelusz z głowy. Był to człowiek niewątpliwie starszy nieco od Charles'a. Sprawiał wrażenie uczciwego, a jego głos choć nieco oschły, wyprany z emocji budził zaufanie. W całej tej sytuacji było coś, co mogło jednak wzbudzić wątpliwości, aczkolwiek woźnica nie zwrócił na to uwagi i bezmyślnie zatrzymał się pokazując dobre serce. Człowiek
stał w bezruchu cały czas, jak gdyby czekał właśnie na nich, do tego ten stoicki spokój w jego zachowaniu mimo całego zajścia, o jakim wspomniał. Inny czym prędzej podążałby w jednym z dwóch kierunków, a ten?
Somerset niewiele myśląc otworzył drzwiczki od karety i wychylił się zza nich. - Proszę! Proszę wsiadać, podrzucimy Pana do najbliższej gospody. - zaoferował, gdyż nie widział innej możliwości. Minąć człowieka, którego spotkał pech o tej godzinie w podróży było zwykłym chamstwem.
Nieznajomy skinął głową w podzięce wpychając kapelusz pod pachę i wsiadł do środka.
- Zaprawdę litościwy z Pana człowiek - odparł z uznaniem i niezaprzeczalnym wychowaniem - Nathan Page. - przedstawił się i wyciągnął dłoń ku młodemu arystokracie.

Powóz nie dojechał dużo dalej, nie minął żadnej gospody, a następnego dnia pewien kupiec natknął się nań. Woźnica leżał na ziemi martwy, a konie jak gdyby nic skubały trawę. Wewnątrz piękne obicia karety były całe zachlapane zaschłą już krwią, jak gdyby co najmniej trzech ludzi zostało w niej brutalnie zaszlachtowanych.

Początki nowego życia arystokraty nie były łatwe. Głód był wielki i nie do opanowania. Sumienie odzywało się dopiero po fakcie, gdy przed umazanym krwią Charles'em leżała kolejna martwa ofiara. Były to głównie prostytutki, które najłatwiej bez podejrzeń można było zaciągnąć do pokoju, a gdy zniknęły nikt ich nie szukał specjalnie, ani nie opłakiwał. Dopiero po kilkunastu latach od zmiany diety krwiopijca zaczął postrzegać śmiertelników jedynie jako swój pokarm, choć były wyjątki od tego. Mężczyzna nigdy nie zapomniał o swoim wcześniejszym, ludzkim życiu dopóki ostatnie z jego dzieci nie spoczęło w grobie. Dopiero wówczas mógł całkowicie odciąć się od swej, tak nierealnej już przeszłości.
Lata mijały, ale czas nie miał teraz najmniejszego znaczenia. Charles dojrzewał z roku na rok, niczym leżakujące w piwnicy wino. Sam nie zauważał w sobie żadnych zmian, gdyż następowały one bardzo powoli. Jeśli chodzi o sam wygląd, to był on tak niezmienny, jak malowidło na ścianie. Jedynie ubiór zmieniał się podążając za modą, a także otaczający go świat. Perspektywa zmieniła się całkowicie. Postęp parł naprzód, jak szalony, a obserwator był cały czas ten sam. Czasami ciężko było nadążyć za tym, co działo się poza umysłem.
Charlie musiał zmieniać co kilkanaście lat miejsce i tożsamość z wiadomych powodów. Nie przeszkadzało mu to, a wręcz przeciwnie - było to znaczące urozmaicenie w jego nie-życiu. Z doświadczeniem, jakie posiadł przez te wszystkie lata radził sobie bez problemu z kwestiami finansowymi, a ludzi, którzy podobno się zmieniali czytał niczym książkę. Nie były to istoty, które potrafiły zaskoczyć kogoś, kto spędził wśród nich tyle czasu.
Przez pierwszych kilkadziesiąt lat Page był niczym ojciec. Zresztą w świecie wampirów tak właśnie się nazywało osobę, która doprowadziła do przemiany. Był mentorem, który nauczył go, jak postrzegać i odnaleźć się w tym, teoretycznie niezmienionym, acz w praktyce odmiennym świecie. Utrzymywali kontakt z dłuższymi, czy krótszymi przerwami. Nie było jednak mowy by Charles odciął się zupełnie od Nathan'a mimo, że w kwestiach wychowawczych jego rola w pewnym momencie całkowicie się skończyła. Stanowili Rodzinę, w której wieloletnie relacje tworzyły nieprzerwalną więź.
W XIX wieku Somerset znalazł sobie pewnego rodzaju hobby. Poza kolekcjonowaniem kolejnych rezydencji rozrzuconych po całym świecie zaczął gromadzić też ogromną fortunę, a to za sprawą giełdy, którą traktował niczym hazard. Dlatego też jego osoba pod różnymi nazwiskami kręciła się w tej dziedzinie przez wiele, wiele lat, aż do teraz. Był istotą potężną nie tylko ze względu na swój dar natury, ale także ze względu na majątek przekraczający marzenia śmiertelników. Oficjalnie był obecnie jednym z najbogatszych ludzi w Wielkiej Brytanii, ale w rzeczywistości jego bogactwo było o wiele większe za sprawą licznych skarbców i skrytek pochowanych na wszystkich kontynentach.

Większość krwiopijców sumiennie dbała o swoją prywatność. Nie szukali rozgłosu, czy popularności w żadnej dziedzinie. Charlie zachowywał się podobnie do pewnego czasu, kiedy to nagle zmienił zdanie. Kilka lat temu posługując się nazwiskiem Charles Vincent Wilford postanowił zaistnieć w świecie, ot tak, dla zabawy. Może uznał, że bezcelowe gromadzenie dóbr materialnych zaczyna go nudzić i zaczął uczęszczać na przeróżne bankiety i imprezy charytatywne. Wspierał akcje humanitarne (choć los ludzkości był mu obojętny, póki nie zagrażało im wyginięcie) nie szczędząc bogactwa, które i tak dalekie było wyczerpania. Tak hojną i dobroduszną (jeśli posiadał on jeszcze duszę) osobą zainteresowały się media i inni bogacze. Dość długo jego reputacja była nienaganna, a ludzie wywyższali go niemal do rangi świętego.
Jak to mówią, wszystko co dobre szybko się kończy i tak też było w jego przypadku. Ludzie łasi na jego fortunę w pewien sposób zapragnęli go wykorzystać i problemy zaczęły się piętrzyć, a i on sam nie był bezbłędny w swoim działaniu. W ten oto sposób jego śnieżnobiałe oblicze poszarzało pod natłokiem przeróżnych oskarżeń, które szybko wypłynęły z pomocą mediów na wierzch. Był oskarżany między innymi o molestowanie seksualne i zaginięcie kilku dziewczyn, i choć poważnych dowodów na to nie było, jego wizerunek stał się mniej klarowny, a niepochlebne tematy dotyczące jego osoby w mediach coraz bardziej popularne.
Sam arystokrata nie okazywał żadnej skruchy. Mimo, że krytyka jego osoby wśród ludzi, jak i wampirów narastała on sam nie zamierzał przyznawać się do błędu i zmienić swoje zachowanie. Ba! Mając za ojca Wielkiego Księcia Wampirów, a także władając ogromną fortuną był zbyt dumny i pewny siebie. Równocześnie dbał by jego wizerunek medialny był całkiem inny - święty!

Złośliwi twierdzą, że sir Nathan Page mianował swojego syna doradcą rodu, tym samym wysyłając go do Francji by odpocząć sobie od niego i przy okazji ukarać go tym awansem... Złośliwi, czy nie rację być może mają, zważywszy na fakt, że Księżna jest pochodzenia francuskiego, co nie wróży im miłej współpracy.
Powrót do góry Go down
http://www.nocarz.mojeforum.net
Ira

Ira



Charlie Wilford Empty
PisanieTemat: Re: Charlie Wilford   Charlie Wilford EmptyWto Kwi 07, 2015 7:46 pm

Osobowość tak wiekowej istoty bez wątpienia jest bardzo złożona. Wpływ na jej ukształtowanie miała przeszłość i związane z nią doświadczenia. Charlie nie jest osobą łatwą do poznania i choć wielu uważa, że zna go dobrze tak naprawdę jest w błędzie. Jego charakter to zlepek wielu antagonistycznych cech. Niektóre z nich wypływają na wierzch, inne zaś dryfują głęboko w odmętach jego psychiki. Arystokrata jest wykwintnym aktorem, w którego zachowaniu często bardzo ciężko odróżnić prawdę od fałszu, mogłoby się wręcz wydawać, że jego umysł podzielony jest na kilka postaci, co stwarza duży problem w jego ocenie.
Niektórym daje się bez problemu polubić, innych zaś od samego początku będzie on odpychać. Można by myśleć, że w ten sposób selekcjonuje osoby, z którymi chce utrzymywać bliższy kontakt. Jeśli chciałby zyskać przyjaźń bez trudu by to zrealizował, wierzcie na słowo.
Kwestie związane z ludźmi są dość banalne - są to istoty bardzo płytkie emocjonalnie i łatwe do zmanipulowania. Nieśmiertelni to inna bajka, bo ich charaktery są zazwyczaj równie złożone, co i usposobienie Wilford'a. Tych nie łatwo otumanić słówkami, czy gestami. Każdy z nich jest świadom, że uśmiech nie zawsze oznacza radość. Krwiopijcy w dużej mierze są podobni do polityków. Kłamstwo, obłuda i hipokryzja to ich domena dzięki której starają się pozyskać to, czego zapragnęli.
Charlie Wilford niejednokrotnie pojawiał się w telewizji, w tym udzielał również wywiady. Przez długi czas jego wizerunek był pozbawiony najmniejszej skazy. Był pewnego rodzaju celebrytą. Choć nie występował w filmach, ani nie był członkiem żadnego zespołu rockowego, a nastolatki nie piszczały na jego widok, to ludzie go uwielbiali. Przed kamerami i w blasku fleszy sprawiał wrażenie ideału - młody, przystojny, pewny siebie, aczkolwiek równocześnie dość skromny i dzielący się swym bogactwem z potrzebującymi. Na bankietach dusza towarzystwa, zawsze skupiał na sobie dużą uwagę i niezaprzeczalnie lubił to. Lubił zaskakiwać w pozytywny sposób, co tylko napędzało jego medialną reklamę. Kobiety ciągnęły do niego, a mężczyźni, cóż, mimo, że stwarzał groźną dla nich konkurencję, widzieli w nim równego gościa, a czasem nawet przyjaciela.
Kiedy pojawiły się względem niego mocne oskarżenia sporo ludzi zwątpiło w jego wiarygodność, przyjął wówczas rolę męczennika - osoby, którą źli ludzie zapragnęli pogrążyć. Do niczego się nie przyznawał, niczemu nie zaprzeczał, jak gdyby nie zamierzał ciągnąć tej medialnej burzy, a w pokorze poczekać na ocenę organów sądowych. Równocześnie wydawał się bardzo spokojny o ten werdykt, zupełnie tak, jakby nie miał sobie nic do zarzucenia. Mimo, że te wydarzenia pogorszyły jego wizerunek znacznie, a w ludziach zasiały wątpliwości co do jego osoby, to dalej na balach charytatywnych jego popularność nie spadła. W żaden sposób tego nie odczuł.
Wizerunku medialnego, jakkolwiek tego byśmy nie chcieli nie można było nazwać szczerym. Tam wszyscy byli wspaniali poczynając od słów, a kończąc na charakteryzacji. Trzeba było spoglądać na to przez pewien pryzmat, by nie zamącić sobie w głowie tym wielkodusznym, bezwartościowym bełkotem.
Charlie używał jeszcze dwóch innych masek, jakie warto tu opisać. Pierwsza z nich była dość zbliżona do tej powyższej, aczkolwiek był w niej widoczny bardziej ludzki/wampirzy wymiar jego natury. Tutaj też pojawiały się liczne pomniejsze skazy, które były całkiem normalne - każdy takowe posiadał. Ta maska była przeznaczona głównie dla przyjaciół i dobrych znajomych, ewentualnie dla osób, które miały go polubić. Ten wizerunek nie przyprawiał o mdłości, jak poprzednik. Była to mieszanina grzeczności, wychowania, szarmancji i uroku osobistego, którym ten mężczyzna niewątpliwie się cechował, lecz na przeciw stał również cynizm, sarkazm, cięty język, drobne, żartobliwe złośliwości które były jednymi z ulubionych narzędzi Charlie'go i świadczyły po części o jego inteligencji i pewności siebie. I na tej płaszczyźnie był osobnikiem przyciągającym uwagę i przywołującym chęć bliższego poznania. Mężczyzna zdawał się otwarty i szczery, czasami wręcz do bólu. Sprawiał wrażenie osoby prawdziwie nadającej się na przyjaciela i muszę zdradzić - było to słuszne wrażenie. Dzięki temu, że przez tą maskę przelewało się najmniej fałszu można było liczyć na jego rady i szczerą pomoc. Bardzo mało osób mogło doświadczyć takiego Charles'a, niektórzy poznali tą maskę w połowie, drugą połowę stanowiła jego najgorsza strona - osobowość, której nie dało się polubić i dzięki której ten krwiopijca zyskał sobie spore grono wrogów.
Arystokrata jest niezwykle wybredny jeśli chodzi o towarzystwo i jeśli tylko ktoś mu nie przypadnie do gustu, wówczas nie patyczkuje się i pokazuje swoje najohydniejsze oblicze, na jakie go stać. Egocentryk, arogant i hipokryta są określeniami, jakie najbardziej tu do niego pasują. Dochodzi do tego też bezzasadna duma i chamstwo. Tak, cały czas mówimy o jednej osobie. Nie dajcie się zwieść. Charlie potrafi być prawdziwie przykry, jeśli tylko uzna, że na to zasługujecie (lub też ma zwyczajnie gorszy humor), a nierzadko się to zdarza. Oszczerstwa i kwaśno-gorzka ironia wypływająca z jego ust potrafi dogłębnie ranić i prowokować, a co najgorsze Wilford doskonale zdaje sobie z tego sprawę i wykorzystuje to, jeśli tylko widzi, że w ten sposób może coś osiągnąć. Jego plugawe słówka są w stanie mocno namieszać, nawet w głowach na prawdę twardych rywali. Traktuje rzeczywistość tylko na wpół poważnie, czasami wyłącznie dla zabawy zaczyna snuć i kombinować wplątując Was w intrygę pełną ślepych zaułków. Prawdziwy labirynt kłamstw. W połączeniu z jego talentem aktorskim, który jest niepodważalny bywa, że ciężko zdecydować w co wierzyć, a w co zwątpić. Jest osobą, której konflikty nie są straszne, a wręcz zaryzykowałbym stwierdzenie, że lubi je i lubi je powodować. Mężczyzna ten zna swoją wartość, a często także ją mocno zawyża, stąd też wynika fakt, że nie lubi się podporządkowywać. Mało kogo uważa za odpowiedniego, by kierować jego działaniami.
Jak widać Charles Wilford mimo, że nie jest ponadprzeciętnie rządny władzy doskonale odnalazłby się w roli górnolotnego polityka. Pamiętajcie też, że wszystko powyższe składa się na jego charakter. Nie jest więc powiedziane, że jego cechy będą się objawiać w konkretnym zestawieniu. Jest osobą lubiącą zaskakiwać i budzić mieszane uczucia.
Co w tym wszystkim jest zatem prawdziwe? Nie będę Wam zdradzać przedwcześnie. W końcu popsułbym zabawę.
Powrót do góry Go down
http://www.nocarz.mojeforum.net
Ira

Ira



Charlie Wilford Empty
PisanieTemat: Re: Charlie Wilford   Charlie Wilford EmptySro Kwi 08, 2015 1:29 pm

Przyzwyczajenie Charlie'go pozwala mu na picie wyłącznie krwi młodych, pięknych kobiet. Krwią innych zwyczajnie się brzydzi, choć w ostateczności pewnie by się przełamał. Po części wynika to stąd, że arystokrata pożywianie się wywyższa niemal do sfery seksualnej.

Charles nigdy nie miał tak zwanego żywiciela, bo jego apetyt, czy jak tam chcecie to nazwać, zazwyczaj nie pozwala mu na pozostawienie ofiary przy życiu. Wiąże się z tym pewna przykra historia, o której mężczyzna nigdy nie opowiada. Na początku XX wieku spotkał on nieziemsko piękną kobietę. Śpiewała w klubie o pomniejszej renomie. Tego wieczoru zamienili ze sobą raptem kilka słów, które jasno wskazywały na flirt. Choć dopiero co się poznali, to Brytyjczyk nigdy wcześniej nie czuł niczego zbliżonego do kobiety, jak do niej. Chciał ją mieć przy sobie i by móc sobie to zapewnić uzyskał zgodę na obdarzenie jej darem nieśmiertelności. Aby przemienić człowieka w krwiopijcę należy najpierw wypić jego krew, doprowadzając do stanu agonalnego. Wówczas należy dać wypić człowiekowi odrobinę swojej krwi. Somerset niestety po raz kolejny się zapomniał i zabił swoją piękność. Udręczał się niemiłosiernie długo, by w końcu wyprzeć to wydarzenie prawie całkowicie z pamięci.

Wampiry posługują się rodowym nazwiskiem w ramach uwidocznienia swojego szacunku, jak i dumy związanej z przynależnością do danej rodziny. Charles posługuje się oficjalnie nazwiskiem Wilford, ponieważ tak, czy inaczej co jakiś czas musi zmieniać swą tożsamość, ale czuje mocną więź ze swoimi krewnymi, a zwłaszcza z ojcem, co objawia się tym, że nazwiskami posługuje się zamiennie - w zależności od sytuacji. W towarzystwie pobratymców bardzo często przedstawia się, jako Charlie Page.

Jego najprawdziwszą pasją są kobiety i pieniądze. Te drugie pomnaża nieustannie, choć już sam pewnie pogubił się i nie wie ile ich ma.

Pomniejszym hobby są samochody. Mimo, że posiada ich ogromną liczbę, jeździ praktycznie wyłącznie swoim trzecim zakupionym samochodem - białym Lamborghini Countach z 1979 roku.

W ciągu swojego długiego nie-życia dużo podróżował i mieszkał w wielu miejscach. Posiada 73 nieruchomości mieszkalne rozlokowane na całym świecie. Niektóre z nich były długo nie odwiedzane przez niego i są w opłakanym stanie.

Zna kilka języków biegle, w tym oczywiście angielski, a także francuski, rosyjski i łaciński.
Powrót do góry Go down
http://www.nocarz.mojeforum.net
Ira

Ira



Charlie Wilford Empty
PisanieTemat: Re: Charlie Wilford   Charlie Wilford EmptyWto Kwi 21, 2015 11:46 am

Niebawem pojawiła się na miejscu - tak jak podejrzewał. Poruszała się dość wolno, niemalże leniwie. Nie czuła potrzeby pośpiechu, prawdopodobnie z racji ogromu dysponowanego czasu. Obserwując ją z boku można było odnieść mylne wrażenie o zamyśleniu - twarz nie wyrażała zbędnych emocji, a wzrok przez większość czasu skierowany był przed siebie. Ledwie zauważalne napięcie mięśni świadczyło o swego rodzaju niepokoju, który towarzyszył jej od momentu przybycia. Raz lub dwa razy pobieżnie rozejrzała się po placu, chcąc upewnić się, że przebywa na nim samotnie. Niedługo potem niedbale rzuciła swój ciemny żakiet na jedną z ławek, stając kilka kroków dalej. Podobnie jak wcześniej doskwierało jej uczucie dyskomfortu, którego przyczyny nie potrafiła zidentyfikować. Aurore nierzadko bagatelizowała to absurdalne przekonanie o byciu obserwowaną, całą winą obarczając własne przewrażliwienie. Porównywalnie nie była w końcu osobą nieomylną. Zwykle, jednak wychodziła z założenia, że odrobina nieufności nikomu nie wadzi, jeśli spełnia swoją rolę jako gwarancji bezpieczeństwa. Niezależnie od okoliczności musiała pamiętać, że nie jest jedynym zagrożeniem, dlatego też tylko częściowo polegała na swej intuicji, większą wiarę pokładając w osobiste doświadczenie. Aura była przede wszystkim realistką, toteż starała się nie poddawać ludzkim odruchom, które w większości sytuacji świadczyły o słabości charakteru. Z drugiej strony od dawna walczyła o ich zachowanie.
Nim ruszyła się z miejsca, prawą dłonią przeczesała splątane od wiatru włosy. Na ogarniające ją rozluźnienie wpłynął przede wszystkim spokój otoczenia, które niezmiennie przywoływało na myśl lata dzieciństwa. Słodko - gorzkie, należałoby dodać. Dla Aury cała Francja była jedną wielką skarbnicą wspomnień. Ku własnemu niedowierzaniu lubiła do nich wracać, niekiedy uważając 'poprzednie' życie za lepsze. Męczyła się jako wampir, żałowała wszystkich wyrzeczeń, tęskniła do prostych rozrywek, które dawniej wypełniały jej dni. Niemniej do ludzi ciągnęło ją rzadziej niż w latach młodości. Współcześnie, wszelki kontakt wiązał się raczej z pożywianiem, co również stale nie dawało jej spokoju.
Pokręciła się jeszcze chwilę na placu, któryś raz z kolei przyglądając się wystawą sklepowym. W oko szczególnie wpadło jej dzieło prezentujące jakiś krajobraz. Aurore gotowa była założyć, że zamiarem autora było uwiecznienie Prowansji, do której swego czasu chciała zawitać. Nie potrafiła, jednak powiedzieć spod czyjego pędzla wyszła praca. Zawróciła z zamiarem zabrania wcześniej pozostawionego żakietu, jednak ostatecznie zajęła miejsce na tej samej ławce. Lubiła tu przesiadywać, nawet bezcelowo. Było to dobre miejsce do uporządkowania myśli, gdy ktoś czuł takową potrzebę. W chwilach takich jak ta najczęściej skupiała się na niedalekiej przeszłości - tu też zjeździe rodzinnym sprzed miesiąca, względem, którego żywiła mieszane uczucia. Zbyt wiele się wydarzyło by miało być inaczej. Swego czasu Lavoisier brała nawet pod uwagę odnowienie kontaktu z niektórymi członkami rodziny, końcem końców rezygnując. Irene odzywała się do niej raz na jakiś czas i to w pełni jej wystarczało. Zapewne działanie to wynikało bardziej z obowiązku, niż matczynej troski, z czym Aura już dawno temu się pogodziła. Być może ich relacje wyglądałyby nieco inaczej, gdyby tylko kobieta wiedziała o wydarzeniach z 1801 roku - kłótni między Charles'em a Irene. Niestety, Matka nigdy o tym nie wspomniała, a minęło przeszło 200 lat.
Powrót do góry Go down
http://www.nocarz.mojeforum.net
Ira

Ira



Charlie Wilford Empty
PisanieTemat: Re: Charlie Wilford   Charlie Wilford EmptyWto Kwi 21, 2015 1:46 pm

Otworzył oczy, kiedy usłyszał, że ktoś zakłóca błogą ciszę tego miejsca. Do jego uszu doszedł dźwięk powolnych kroków. Dziewczyna nie poruszała się głośno, aczkolwiek jego wyostrzony słuch pozwalał na wyłapanie nawet bardzo ściszonych tonów. W półmroku, który rozjaśniały nieliczne latarnie szybko zlokalizował osobę, której szukał wzrokiem. I na którą tu czekał. Nadal siedział w bezruchu, bo nawet drgnięcie mogło zdradzić jego obecność. Jego umiejętność nie pozwalała mu na stanie się niewidzialnym, a jedynie mógł w pewien sposób oszukać obserwatora. Jeśli tkwił w miejscu ograniczając swoją ruchliwość mógł sprawić, że w pewien nadprzyrodzony sposób nie rzucał się w oczy. Działało to jedynie na ludzi oraz słabsze wampiry, toteż nie mógł mieć pewności, że Aurora nie zobaczy go, gdy podejdzie bliżej. Tym się jednak w tym momencie nie zamartwiał. Właściwie to nic nie myślał. Gdy wzrokiem podążał za nią, całkiem oddawał się tej chwili.
Widział z jakim zainteresowaniem ogląda jedną z wystaw z obrazami za szybą. Z tej odległości nie mógł dokładnie zobaczyć, co konkretnie zainteresowało tą delikatną blondynkę. Coraz bardziej ubolewał nad tym, że nie może, czy właściwie nie powinien podejść do kobiety, by zwyczajnie przywitać się z nią i zagadać. Czym bliżej niej był, tym większe miał wyrzuty sumienia. Niemiłosiernie przypominał sobie o swojej obietnicy danej siostrze i gdyby tylko nie to, to już dawno spróbowałby zawrzeć bliższą znajomość ze swoją niemalże rówieśniczką. Przysięga sprawiła jednak, że przez całe dwieście ostatnich lat Wilford mógł wydać się jej jakiś oschły i trzymający do niej dystans. Równocześnie mogła zaciekawić ją jego osoba, bo przy wizerunku jaki próbował wykreować zdarzało się, że patrzył na nią w dość specyficzny sposób, zdradzając swoje zainteresowanie jej osobą. Jej uroda niezaprzeczalnie mąciła mu w głowie i często arystokrata zapominał się. Przyglądał się jej nieprzeniknionym spojrzeniem zupełnie tak, jak gdyby całkiem przypadkiem zatrzymał na niej swój wzrok i pogrążył się w rozmyślaniach. Nie wykluczone, że Aurora myślała nad tym tajemniczym i nieco dziwnym zachowaniu swojego krewniaka. Mogła wyczuć, że coś było na rzeczy.
Całe roztargnienie, jakie dotknęło mężczyznę chwilę wcześniej, zniknęło. Jej towarzystwo działało na niego kojąco. On sam na nią natomiast wpływał wręcz odwrotnie. Wrażenie, że ktoś ją obserwuje mogło być męczące i uciążliwe. Wilford nie widział w jej zachowaniu jednak niczego, co mogłoby mu zdradzić, że kobieta czuje się nieswojo. Myślał, że jego obecność w żaden sposób na nią nie wpływa, ale najwyraźniej był w błędzie.
Chwile takie, jak ta były dla Charlie'go bardzo osobliwe. Można było to porównać do obserwowania dzikiego, majestatycznego zwierzęcia, które nie zdawało sobie sprawy z bliskości człowieka. Drobny ruch mógł go zdradzić i przerwać ten unikalny moment.
Gdy dziewczyna usiadła na ławce, Brytyjczyka przeszył dreszcz - nie była to jednak oznaka żadnego negatywnego odczucia, czy obawy, a pewna niezrozumiała ekscytacja. Jego pasja związana z Aurorą czasami nabierała wręcz szaleńczego wymiaru. To był właśnie jeden z tych momentów, gdy jego umysł zinterpretował jej zachowanie, jako zaproszenie. W irracjonalny sposób uznał, że ta piękna istota w świadomy sposób prowokuje go by się ujawnił i podszedł do niej. Zapomniał zupełnie o dawnej obietnicy i podniósł się z ławki, zdradzając równocześnie swoją obecność. Być może zaskoczył, a nawet przestraszył dziewczynę tym, że nie jest ona tu sama, ale jego spokojny dość powolny krok mógł uśpić jej niepokój. Zresztą pewnie szybko też zdołała dostrzec jego twarz, rozpoznając w niej ekscentrycznego brata matki.
Charlie zdawał się całkiem opanowany, a teatralna maska, jaką na siebie nałożył ukrywała to, co działo się w jego głowie. Emocje szalały w nim, jak u młodego, niedoświadczonego gówniarza, który próbuje poderwać dziewczynę. Cudem udało mu się jednak zachowywać całkiem normalnie, a kiedy już się odezwał wszystko w jego głowie raptownie umilkło - znów był sobą.
- Widzę, że nie tylko ja uznałem, że jest idealna pogoda na spacer. - powiedział z delikatnym, budzącym sympatię uśmiechem. - Miło Cię widzieć, Aurora... Można? - spytał wskazując miejsce obok niej.
Pozornie zachowywał się w całkiem naturalny sposób, ale biorąc pod uwagę, że wcześniej raczej starał się ignorować jej osobę, to dziewczynę mogło zdziwić jego otwarte posunięcie. Nie był też tak elegancki, jak wtedy, gdy miała okazję go widzieć. Pewnie też wychodząc z domu nie miał zamiaru się przed nią ujawnić, toteż nie zamierzał zakładać na siebie jakiejś oszałamiającej kreacji. Wyglądał całkiem normalnie. Zwykłe jeansy, przeciętny sweter. Nikt by go nie podejrzewał o taką fortunę, jakiej się dorobił, czy też zamiłowanie do bardzo gustownych kreacji, w jakich pokazywał się na bankietach.
Powrót do góry Go down
http://www.nocarz.mojeforum.net
Sponsored content





Charlie Wilford Empty
PisanieTemat: Re: Charlie Wilford   Charlie Wilford Empty

Powrót do góry Go down
 
Charlie Wilford
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
New Dead City :: Formalności :: Karty Postaci-
Skocz do: